Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
124

tak ograniczoną i łatwowierną, rachował jednak wiele na jéj skąpstwo, miłość porządku i pomoc sąsiadów, którzy mu przyrzekli świadczyć przeciw Kommissarzowi, na którego wszyscy prawie źli byli. Stary ani się domyślał spisku, i z całą spokojnością człowieka złego, który się ostrożnie zabezpieczył od szwanku, postępując co dzień w łaski pani, dumne roił nadzieje.
Ilekroć przy nim Podkomorzyna wspomniała o Annie i Mateuszu, tyle razy zręcznie tak ich umiał malować, żeby ku nim zniechęcić. Przygotowawszy zwolna P. Dorotę, okazywać zaczął niewdzięczność P. Mateusza, który śmiał się użalać, że oblig dany mu na Radźcy, był bardzo niepewny, nastawał na to, że P. Mateusz nie wart był swego szczęścia i t. p. Pojmujem tedy czemu P. Dorota coraz ku niemu zimniejsza, ani dawała sobie powiedzieć, żeby mu co więcéj dać miała. Do tego przywiodły ją insynuacje Bałabanowicza, że żałowała iż Annę wydała za niego, chociaż nie wiedziała o ich pożyciu domowém, ani wiedzieć chciała, ani wiedząc byłaby męczeństwo jéj pojęła. P. Mateusz nie domyślając się podstępów starego,