Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
95

— Wiesz, że P. Mateusz się żeni?
— Któżby niewiedział!
— Czy jesteś proszony?
— A jakże.
— Ten łotr! to osobliwsze małżeństwo!
— Mówią, że Sędzia najwięcéj mu pomógł.
— Bałabanowicza także ujęli!
— O to filuty pierwszéj próby!
Inni użalali się nad Anną, mianowicie zaś kobiéty, które łatwo przewidywały los, który ją czekał. Dobre to przysłowie; wiedzą sąsiedzi jak kto siedzi! znali wszyscy P. Mateusza, jako człowieka bez żadnych zasad, egoistę przestraszającego i żadna najuboższa nie byłaby się odważyła pójść za niego, tak był w opinij publicznéj okrzyczanym za domowego tyrana.
Familje obrażone odmówieniem ze strony Podkomorzyny, niechciały się znajdować na zaręczynach i najsrożéj szarpały urąganiem nowo składające się stadło.
Ciotka zaś, tak obojętna dla Anny jak wprzódy choć wiedziała, że jéj to za mąż pójście było przykrém, nieuważała na to wcale, w przekonaniu, że po staropolsku, dzieci nie mają swojéj woli, tylko rodziców lub opiekunów,