Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Było ich dwoje.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Łowczanki pochwyciły osłabłą — zemdlała.
Od Marysi niewiele się co mogli dowiedzieć państwo łowczowstwo... musiano wezwać Rzepkowę, aby opowiadała.
Starą Rzepkowę wiek i temperament czynił nader prozaiczną istotą, nie mogła więc ani zrozumieć ani pochwalić postępowania dziewczyny, tak samo panny i łowczyna, choć dobrych serc istoty, całe życie pojmowały inaczéj; znajdowały więc, że jużci litość nad swym narzeczonym powinna była mieć Maryś, naznaczyć mu ordynaryą, dać chłopca do posług, chatkę w Kraskowie, ale wychodzić za ślepego człeka! to się im w główkach pomieścić nie mogło.
Rzepkowa miała dziewczę za nie spełna przy rozumie.
— Powiadam pani dobrodziejce, prawiła, że tak się nad nim rozpadała przez całą drogę, jakgdyby jéj mężem był; a on sam przecie ma tyle rozumu, że powiada iż mu się z nią żenić nie godzi i jéj świat zawiązywać — ona zaś ani chce słuchać.
Panny patrzały jedna na drugą. Miłości takiéj dla kaleki pojąć nie mogły, Maryś i im się wydawała się co najmniéj dziwaczną.