Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
V. Hrabina Orzelska.

Wereszczaka musiał tymczasem całych sił, jakie mu przyjaźń dawała, używać, aby niecierpliwość Piotra poskromić. W człowieku tym, którego nieszczęście złamało, niewdzięczność i zdrada i wyrządzone krzywdy oburzyły, odzywała się dawna, stała miłość dla Maryi i dziecięcia z całą siłą, jakiéj jéj uczucia te dodawały. Dopóki daléj był od niéj, znosił cierpliwie wyczekiwanie, hamował się sam i nie wyrywał zbytnio, ażeby się zbliżyć do niéj, aby ją chociażby widziéć zdaleka. Już w Bożéj Woli podkradłszy się pod okna, zobaczył po wielu latach smutną i zbolałą, a zmienioną twarz ukochanéj. Teraz, gdy był o kilkadziesiąt tylko kroków od niéj, a zmuszony był czekać i cierpiéć, wiedząc, że i ona zarówno boleje bez nadziei, brakło mu chwilami siły, by dotrwać nie zdradziwszy się, nie oszalawszy, tylko ażeby ją zobaczyć.
Z tego usposobienia nie spowiadał się przed Wereszczaką, ale poczciwy przyjaciel czytał mu z zasę-