Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
IV. Jakaś Magda.

Przez plenipotenta swego Franza drążnika, który raz mu posłużywszy do dalszego posiłkowania wielką okazywał ochotę, otrzymał niebawem wiadomość pan Wojski o kobiecinie, która mu w potrzebie za tłómacza służyć mogła, gdyż od dawna mieszkając w Dreznie, choć nie zapomniała po polsku, po niemiecku się nauczyła wcale znośnie. Franz domyślał się własną głową, iż żeński tłómacz i współpracownik nie byłby zapewne zbytecznym. Wojski zaledwie pożegnawszy kasztelana, który do domu co najśpieszniéj wracał, ruszył na Rozmarynową uliczkę. Tu go wprowadzono na drugie piętro, i Franz zapukawszy, rozmówiwszy się we drzwiach, wskazał Wereszczace wnijście, a sam dostawszy talara usunął się dobrowolnie. Pokoiki, do których przyciemnionego wnijścia oczy się zrazu przyzwyczaić nie mogły, przeszedł pan Wojski omackiem za przewodniczącą mu kobieciną, małego wzrostu, lecz otyłą. Dopiero w trzecim