Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ła. Przeciągniono pobyt u Onuszków zabawami, myśliwstwem, wycieczkami w sąsiedztwo, aby niezbyt prędko przyszło do oświadczyn, a Wojskiemu znów niedać uciec. Ukartowano bardzo zręcznie wszystko tak, że Wojski wzięty w te sieci, ani się opatrzył, jak go zapędzono w matnię. Nastąpiły oświadczyny, zaręczyny, intercyzya pod zakładem znacznym, żeby się Wojski cofać nie myślał i ślub naznaczono w zapusty następujące, choćby już nawet wyprawa nie była gotową.
Po téj zwycięzkiéj kampanii, Wojski powracał z Piotrem razem, dosyć szczęśliwy, bo panna mu się podobała niezmiernie, ale zarazem, jak wszyscy starzy kawalerowie, gdy słodką ową złotą wolność utracić mają, markotny, iż jarzmo, choćby miękkie i wygodne, wdziać przyjdzie. Na noc jakoś tak wypadło, że stanęli w Berezie. Nazajutrz, gdy rankiem w dalszą drogę ruszać przyszło, Piotr, który był bardzo pobożny, rzekł: — A jużciż na mszę pójdziemy!
— A jakże, chodźmy — rzekł Wojski.
Poszli tedy, wysłuchali mszy jednéj i drugiéj, dopiero na progu kościoła powiada Wojski: — No, to jużby się godziło i pustelnię obejrzéć, bom jéj w życiu nigdy nie widział.
Nie bardzo się śpieszyli.... poszli więc do furty. Tu zawsze uprzejmie bardzo witano i wspaniale ugaszczano przybyłych; klasztor był bogaty i po książęcemu wyposażony. Ciągnęła ku niemu ciekawość,