Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wziął to do serca Piotr, lecz z Wojskim bardzo było trudno, zrazu lgnął do każdéj panny, a gdy przyszło do oświadczyn, kobierca, obrączek, znajdował tysiące powodów zwłoki i zawsze go ktoś podkupił. Niby to potém żałował, a w rzeczy rad był może, iż się jeszcze raz upiekło. Piotr wszakże nie zwątpił i obiecawszy stolnikowéj, urząd swój dziewosłębi gorliwie spełniał. W kilka dobrych lat po opisanych wypadkach, napisała któraś z przyjaciółek stolnikowéj, dając jej znać o dorosłéj córce państwa Mostowniczowstwa Onuszków, natenczas mieszkających około Berezy Kartuzkiéj. Zachwalała ją w liście bardzo i zapraszała Wojskiego, aby z przyjacielem jechał, a ona téż tam przybędzie i już się tak wezmą tym razem, aby im panienka nie uszła. Miała piękne dwie wsie w posagu a i o kapitałach mówiono i sperandy na spadkach po matce były znaczne. Panna była piękna, a wychowana jak nie można lepiéj, i właśnie takiego charakteru, jak dla Wojskiego było potrzeba.
Naparł tedy Piotr pana Wereszczakę:
— Jedźmy!
Nie było rady, musiał, boi matka pomogła, a matki słuchał zawsze. U Mostowniczowstwa Onuszków, znaleźli serca przygotowane ku łaskawemu konkurenta przyjęciu, sam jegomość życzył sobie téj kolligacyi najmocniéj, bo stolnika kochał i kolegował z nim w kilku komisyach i familię znał a cenił. Panna nieco się zawahawszy, trzeciego dnia okazała iż przeciwko konkurentowi nic nie mia-