Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ręką w górę), a ja obejdę się glinianemi talerzami i prostą zastawą. Proszę, żeby mi było jak dla króla JMości.
Cockius się skłonił.
— Tak, dodał w duchu sam do siebie stary, ponieważ mi się trafiło raz w życiu być wezwanym ku obronie tak pięknéj niewiasty, spełnię obowiązek, jakem powinien. A gdy przyjedzie rotmistrz, powiem mu surową prawdę. Jeżeli zechce się widziéć z żoną, dozwolę, ale przy świadkach. Żadnego despotyzmu i tyranii nie dopuszczę, powiem mu, kochany rotmistrzu, pojednaj się z nią, przeproś, błagaj przebaczenia, inaczéj nic! Wpadł sam w łapkę, ha! ha! i kto go złapał, stary pedogryk Szwalbiński. Ot to ludzie sobie rozpowiadać będą. Pani pięknéj na pamiątkę portret wyproszę i zawiesić każę w sali na górze, a jeśli król na polowanie zjechać raczy, to się dopiero zadziwi.
Rozśmiał się i piwem popił.