Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to, co Bóg na wioskach jego dawał, starczyło obficie sędziemu, na szlachecki żywot w tym kącie spokojnym.
Kupowało się naówczas tylko to, czego już w żaden sposób dom dostarczyć nie mógł, cukier, bakalie, korzenie, wino... Zresztą w domu robiono, czego on potrzebował. Życie było skromne na pozór, dostatnie bardzo. Nie miało ono połysku i świetności, ale oparte było na tęgich podstawach. Sędzia gospodarzem zbyt zabiegliwym nie był, ani opieszałym. Wglądał po trosze we wszystko, a życia sobie posuchą ani ulewą nie psuł.
Dom w Muchomorach nizki, z dachem wysokim, niezmiernie był długi, bo wązki. Zbudowano go tak niegdyś i zostawiono, jakim Bóg dał, przystawując kletki, nie troszcząc się o fizjognomię. Komórek też w nim było dużo, jedne o wschód cały niżej, drugie o dwa podniesione. Nie było jednostajności i w innych rzeczach, sufity z belkami, płócienne i podrzucane na trzcinę, świadczyły, że w różnych czasach powstały. W dwóch pokojach były szpalery w okładzinach drewnianych, w innych ściany gliną wyrównane i bielone. Po alkierzach sosnowe dyle, z których się ściany składały, tylko mech w środek między nie powtykany przybierał.
Tak i ze sprzętami w domu. Dopatrzyć między niemi było można pewnie XVII-go wieku sięgające i nowsze, były piękne i od siekiery ociosane. Na kominkach i szafach obok srebrnych puharów złocistych, stały gliniane kufle i zielone szkło proste. Ani sędzia ani sędzina tego odziedziczonego dawnego porządku zmieniać nie widzieli potrzeby. Przybywały czasem rzeczy, innemi obdarowywano przyjaciół, rzadko co kupiono. Nie mając dzieci, państwo Rewnowscy otoczyli się byli z dawna rozmaitego rodzaju rezydentami, których już teraz pozbywać się nie było sposobu — nikt też o tem nie myślał.
Niewymagająca to była ta ludność gracjalistów, ale dosyć liczna. Każdy niby się czemś zajmował,