Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niej, że całych sił nad sobą użyć musiał, aby jej nie dać wybuchnąć gwałtowniej. Przyczyniły się do tego i odwiedziny jakie niespodzianie dla pani Bulskiej, zachwiały znowu spokojnym żywotem Borowian. Przyjaciele hrabinej, Tytus Dahlberg, choć oddawna żonaty, ale wiekuiście w niej zakochany, niejaki pan baron Herder z Drezna, auglik Sir David Morton i muzyk Salviani, naraz prawie zbiegli się tutaj pocieszać ją po stracie ukochanej córeczki.
Można sobie wystawić osłupienie chorążstwa, zaciekawienie ich dworu i ruch jaki ci spadający jeden po drugim goście sprawili w zakątku, tak do nich nieprzywykłym.
Dotąd w kalendarzu pana Hończarewskiego bytność kilku dalekich krewnych państwa Jamuntów, stanowiła epoki od siebie odległe, i przytomne jeszcze wszystkim przypominającym je, jak skoro szło o jaką datę wątpliwą. Mówiono pospolicie: stało się to tego roku kiedy był kasztelanic, albo w czasie samej bytności marszałka... lub w rok po pobycie kanonika i t. p. Nigdy jednak naraz nie zbiegło się tu i tyle i tak oryginalnych postaci, które na świecie możeby się nie wydawały tak jaskrawo i rażąco jak tu, gdzie największym ekscentrykiem był Hończarewski ze swoją apokalypsą, i ksiądz Ginwiłł z ubogiemi psami.
Hrabia Tytus Dahlberg, któregośmy widzieli już dożywającego młodości, był jeszcze lub chciał uchodzić mimo czterdziestu kilku lat za pięknego mężczyznę. Jedyną w życiu jego stalszą namiętnością, zawsze jeszcze pozostała piękna Dosia, którą chciał uwieść, gdy była sierotą, rozwodzić gdy za mąż poszła, za którą jeździł, szalał i zawsze odpychany, upierał się ubóstwiać.
Czas z niezwyciężonego serc rozbójnika, (bo tak go niegdyś piękne panie nazywały) zrobił ruinę, okrytą wprawdzie bielidłem i różem, wyświeżoną i codzień odmładzaną na nowo, ale ze swym spiewem i muzykalnością, zawracaniem oczów, rękami, które pół dnia skrobał i bielił, hrabia stał się przyzwoitą karykaturą,