Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakby przerysowaną z Gavarniego studjów nad niepowrotną przeszłością. Żonaty hrabia Tytus wiódł zawsze życie kawalerskie i swobodne, pani jeździła gdzie się jej podobało, wychowywała dwoje ślicznych dziatek, żyła z kim i jak chciała; on także nie wiązał się bynajmniej obowiązkami głowy domu i małżonka i trzpiotał swobodnie. W najlepszej zgodzie, państwo Dahlbergowie spotykali się co zima w Warszawie, kochali kilka miesięcy i rozstawali szczęśliwie, żeby znów połączyć po wcale nieboleśnej rozłące. Mąż czasem przysyłał żonie i dzieciom wykwintne podarki, płacił pensję regularnie, i nigdy najlżejsza chmurka nie zaćmiła horyzontu szczęśliwego stadła, które się tak wybornie dobrało i zrozumiało. Oboje z uśmiechem przyjmowali przyjacielskie przestrogi, których im udzielały czasem miłosierne dusze zajęte szczęściem bliźnich i troskliwe o dobro cudze, ale te ploteczki obijały się o ich uszy, jak najobojętniejsze wieści; znali się nadto, by się czegoś nowego o sobie dowiedzieć mogli, a wiedzieli, że zbyt są przyzwoici, aby się które z nich na skandal i kompromitację naraziło, i nigdy szczęśliwe porozumienie wzajemne nie zostało zatrute temi drobnostkami powszedniego życia. Było to jedno z tych małżeństw które za wzór w wielkim świecie stawiano: nie można było w istocie nic przyzwoitszego widzieć i z takim prowadzonego taktem, jak ów żywot en partie double. Miłość hrabiego Tytusa dla pięknej Dosi, nie była wcale tajemnicą dla jego żony, która się z tych rycerskich śmiała zapałów, a dla skrwawionego serca bohatera nie tak było ciężką, jakby się spodziewać można, po upartem jej trwaniu. Było to uczucie bez nazwiska, obok którego mieścił się i afekt dla żony i kaprysy dla loretek paryskich i bałamuctwo kilkodniowe z baletniczkami i mnóstwo innych epizodów, a parte. Zdaje się, obojętność pięknej pani Bulskiej, najwięcej się przyczyniała do utrzymania hrabiego w szrankach, z których nie chciał wynijść zwyciężonym, choćby miał czekać do lat sześćdziesięciu.