Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swobodny. Kilka słów przez niego powiedzianych, znać jednak Kostusię musiały uważniejszą na siebie uczynić, gdyż przez resztę obiadu już na Jana nie ośmieliła się spojrzeć, ani przemówić do niego. Ale mało też odzywała się i do pana Aleksandra, którego bawić musiała Osmólska, nie dosyć zręcznie między nim a wychowanką swoją zawiązując nie dającą się przeciągnąć rozmowę. Wśród szumnych opowiadań i gwarnej wesołości, skończył się objad już w nocy, a że się dróg złych obawiano, wszyscy zaraz powoli rozjeżdżać się poczęli, i pan Aleksander także z dworem swoim wybierał. Gospodarz czule żegnając wyprowadził aż w ganek, szczególniej dziękując Broniczowi, i wymógłszy na nim słowo przy świadkach, że go częściej odwiedzać będzie, wycałował na obie strony i puścił.
Znowu tedy wszyscy przytomni poczęli poglądać po sobie, nawet Doroszeńko siadając na bryczkę głową kiwał, a pan Aleksander uśmiechnął się do towarzysza ściskając go za rękę:
— Słuchaj Jasiu — rzekł — jeśli się nie mylę, klei się to coś dla ciebie. Bundrys wyraźnie cię ciągnie... lub już nic nie rozumiem.
— Na Boga! co za myśl — podchwycił młody człowiek — nie godzi się jej przypuszczać; nigdybym nie śmiał jej powziąć nawet, bo czuję, że tego godzien nie jestem; a zresztą bogato się nie ożenię, bo pracy własnej, nie zonie chcę być winien przyszłość.
— No! no! zobaczymy, a tymczasem wszyscy już rozwożą po sąsiedztwie wiadomość, że ci sam sędzia córkę swata... i chybaby ślepy nie dopatrzył, że coś podobnego ułożyć sobie musiał.
Tak dobrze jak pan Aleksander widzieli to i inni, we dworze po cichu sobie rozpowiadać o tem zaczęto, i biedny Bronicz, obudzając zazdrość, uczuł, że się jakoś od niego odstąpili wszyscy, ochłodli, choć nie był winien wcale. Panna Jamuntówna szczególniej, która prowadziła pana Aleksandra do Bundrysów junctis viribus z panią Osmólską, a może miała projekcik wyswatać Krzysię panu Janowi, spojrzała nań nazajutrz