Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dobać się mogła niewinność, swoboda, świeżość jej i młodość; tamta miała ów niebezpieczny urok zakazanego owocu, tajemnicy, przepaści... pociągający gwałtownie, a dziwnym fenomenem najwięcej podobno wywierający wpływu na ludzi spokojnych i łagodnych. Prawo sprzeczności i sercom panuje, najczęściej to co od nas i natury naszej najdalej, najróżniejsze, najwięcej się nam podoba i nęci.
Kostusię czytał pan Aleksander całą w słowie, spojrzeniu, ruchu, nie taiła się z sobą, zawsze była tąż samą, poznał ją od razu. Bulska ukazywała mu się zagadką przerażającą niekiedy, zawsze nową — ale niestety! — zawsze też pociągającą magnetycznie.
Posłuszny jednak matce, chorążyc zbliżył się do trochę onieśmielonego niebytnością ojca dziewczęcia i począł z nią rozmowę, na którą pani Osmólska choć bawiła Bronicza, pilną zwracała uwagę.
Osnową jej były zwykłe na wsi przedmioty, gospodarstwo, kwiaty i powszednie wypadki. Kostusia ożywiła się, i choć rumieniąc co chwila, wkrótce stała się naturalną, zapominając, że pan Aleksander był jej obcym. Poczęła o Borowej, o rodzicach jego, o swoim klasztorze i życiu, a choć gość nie wiele jej pomagał zamyślony i smętny, potrafiła utrzymać rozmowę do przybycia Bundrysa. Nie zbliżyli się jednak tak, by im z sobą dobrze było, a wzrok dziewczęcia często ulatywał na piękną twarz Bronicza, który poważną wiódł pogadankę z panią Osmólską.
Zatoczył się nareszcie prosty wózek jednokonny przed ganek i z hałasem a wrzawą wpadł Bundrys do sieni, spiesząc jak stał do pokoju, na powitanie chorążyca.
W dość dobrym humorze, okiem objął zaraz pokój, i wyściskawszy przybyłych, krzyknął aby co najprędzej podawano jedzenie. Pani Osmólska wstała się rozporządzić, a Bronicz przyłączył do towarzystwa.
— No, cóż tam u państwa na wielkim świecie słychać? — zawołał gospodarz po chwili — macie tam podobno ciekawego gościa panią Bulską de domo Cze-