Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— E! bałamucisz kochanie! bałamucisz! wszyscyć się tak żenią; ot i ja po nieboszczce wziąłem posag, i dobry posag... kto tam w małżeństwie tego patrzy!!
— Ale co to o tem mówić! gdzie mnie myśleć o ożenieniu, nic nie mając, i mniej niż to, bo obowiązki jeszcze...
— Ależ bo Kryłowa tego na twoje projekta za mało! — rzekł sędzia pomyślawszy — i szkoda taki twojej pracy na tę mizerotę. Jamuntowie poczciwi nie dali tego dla ciebie, ale dla rodziców; tobie sił trzeba użyć na większem gospodarstwie.
— A! jak się czegoś dorobię, wezmę może dzierżawę...
— Długo czekać! w Kryłowie; Maciek zrobił Maciek zjadł... nic nie zyskasz, chyba byś skarb odkopał, a to byś go Jamuntom oddał.
— Najpewniej.
— Otóż widzisz; ale wiesz co, ja stary, opuszczam się; bierz odemnie Romaszówkę w dzierżawę!
Jan osłupiał na te słowa sędziego... a potem się rozśmiał jak z żartu.
— Czekaj no, czekaj, nie gadaj nic, przerwał mu Bundrys, widząc że usta otwiera; nie myśl żebym ci chciał dobrodziejstwo jakieś robić; będzie i wilk syty i koza cała. Rzecz jest taka: majątek potrzebuje młodego i pilnego oka, ekonomowie łajdaki, ja się opuszczam, i ot już w przeszłym roku licho wie, jak się zowie, posieli oziminę i zaraz w zbiorze się pokazało, że mój Maluczkiewicz musiał być pijany, kiedy w pole jechał... Do tego, ja jeszcze polowańko lubię, dosyć że dochody co rok się umniejszają, a perzu na poletkach narasta... Gdybyś ty to wziął, to byś mi spokojność dał... i doprawdy mi byś zrobił dobrodziejstwo, nie ja tobie; nim ja tego kołtuna się pozbędę i Kostusię za mąż wydam, to Romaszówki nie stanie, z kretesem pójdzie wszystko!...
— Ależ ja grosza przy duszy nie mam — rzekł Jan.
— Po cóż tu grosz... posłuchaj tylko — zawołał Bundrys... — ja ci puszczę tanio, bo powinieneś zaro-