Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Krystyna, ksiądz Ginwiłł, czytają głośno.
Mówią, że to jest jedyna rozrywka starego, który po cichutku przechadza się, staje niekiedy przy stole i słucha z wielką uwagą. Wczoraj kazano mi spróbować czytać, ażeby jakieś niby dać zajęcie, i nadspodziewanie moje, choć mi się w oczach ćmiło i głosu brakło, jakoś mi się udało. Chorąży widocznie był rad, że mnie wyraźniej słyszał, pan Aleksander rzekł potem: — Otoż już masz zajecie jedno... wyszukiwać co czytać i czytywać nam wieczorem, a piersi cię boleć nie będą? — Zapewniłem go, że mi to łatwo przychodzi, i żem w szkołach do tego przywyknął.
Czytaliśmy tego wieczora historję Jana Kazimierza, bo stary szczególniej poetów i historyków lubi; uważałem, że przy mowie króla, którą miał składając koronę, chorąży stanął bliżej stołu, wargi mu drżały, oczy pałały, i łza szklista zakręciła się w oku; ale ledwie się ona pokazała na powiece, zniknął żeby ją ukryć przed wszystkimi. Ja tylko może i chorążyna, która niespokojne rzuciła wejrzenie za odchodzącym, uważaliśmy dobywające się z niego uczucie które ta mowa wywołała.
Resztę wieczora wszyscy już byli pochmurni, a chorąży wyszedł po cichu wcześniej niż zwykle; nie śmiałem żadnej z tego powodu zrobić uwagi, ale księdzu Ginwiłłowi mówiłem, że możeby inny wybór przedmiotów dla starego zrobić wypadało, dy tak jest drażliwy.
— Dajno waść pokój, odpowiedział mi, intencja dobra, ale ty tu jeszcze nikogo nie znasz i nic nie wiesz... czasem się człowiekowi wypłakać potrzeba, i łza to dar Ojca niebieskiego, bo cierpienie bez niej duszę by wyjadło. Czytaj co znajdziesz na stole, później lepiej zmiarkujesz, co mówię. Chorąży potrzebuje karmić się przeszłością, bo dla niego pono teraźniejszości i jutra nie ma... jasno on widzi miecz Boży nad nami i znać rozumie, ileśmy nań zasłużyli. Wielka tam dusza w tej zimnej powłoce...
Trochę mi z tego powodu ksiądz Ginwiłł świat