Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

majątku utargowanym na dwóch mężach z maleńką córeczką i teraz sama się po świecie kieruje. Z tego co słychać jest to jakaś dziwna istota, chłodna gdzie o nią chodzi, oszczędna, rządna, ale nie dbająca o opinią, i dokazująca co się jej podoba z śmiałością do bezwstydu dochodzącą. Poczwarne rzeczy mówią o niej, choć tu im nie wierzą i nie sądzę żeby to prawda być mogła, bo sobie kobiety takiej wystawić nie umiem. Na mężczyznę byłoby to za śmiało i za wiele, gdyby połowa tych przygód tylko miała być istotną — cóż dopiero na kobietę.
Dobra jej, w których jeszcze ani razu nie była, ale się w nich bardzo umiejętnie rządzi sama, leżą nie daleko Borowej; słychać że albo je sprzeda, albo dokupić by do nich chciała, bo świeżo wzięła spadek jakiś niespodziewany, a niezmiernie ma być praktyczna i umie sobie w tem dać rady, wcale nie po kobiecemu. Życie jej od zamążpójścia w znacznej części upłynęło za granicą i po miastach, na wsi nie mieszkała nigdy dłużej, cudzoziemka i wielkiego świata pani, jak się z nami pogodzi nie rozumiem, choć podobno w potrzebie, wszystko co chce zrobić z siebie potrafi.
Chorążyna modli się i ręce składa, radzi wszystkich, a po cichu pana Boga prosi, żeby tego ciężkiego gościa od nas odwrócić raczył, bo nam życie zatruje.
— Państwo bo nadto dobrzy jesteście — rzekł wczoraj ksiądz Ginwiłł bez ceremonii — no! no! odmówić domu nie wypada, nie sądźmy abyśmy nie byli sądzeni, co tam za jedna nie wchodzę... ale do zbytku dogadzać jej nie potrzeba, do czego? na co? Jak się tu żyje, niech nasze życie przyjmuje i kwita, a nie do smaku, z Panem Bogiem. Nie zważać na te tam przywyknienia ich, nie dogadzać,.. to sobie pojedzie zakręciwszy ogonom i nas w pokoju zostawi, co daj Boże... A gryźć się tem, a niepokoić, a trapić, tfu! nie godzi się! a cóż to mi znowu za królowa?