Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trafiło... Wiadomo przecież, że dusze, w czyścu zostające, na takie miejsca powracają...
To już dla Müllera było rzeczą wcale nie zrozumiałą; słuchał prawdziwie, jak o żelaznym wilku, w końcu począł się do wyjścia zabierać. Skorzystał tylko z dobrego usposobienia Krajskiego i kazał sobie dać zamkowe konie do najbliższej rezydencyi znajomego pana... myślał nawet o zapasach na podróż, ale nim to życzenie wyraził, opamiętał się, że go się pozbyć gotowi i dać mu co zatrutego... zamilkł więc i kieliszka wina ofiarowanego nawet przyjąć już nie chciał.
Rządca troskliwy przeprowadzić go życzył do gospody, ale i tej grzeczności Niemiec odmówił, a po krótkim spoczynku wrócił do gospody, skąd konie zamkowe nazad gościńcem ku Warszawie go powiozły.
Tak się bardzo cicho i spokojnie skończyła przygoda tajemnicza, o której mówiono długo w okolicy, ale historya jenerałowej rosyjskiej przerobiona została przez lud wedle jego myśli i usposobień na krwawy dramat, z Polską nie mający styczności, nie przypuszczano bowiem, żeby owa pani Polką być mogła, a wmieszano do niej tyle obcych ingredyencyi, iż w nich prawda utonęła na wieki.




XVII.

Wkrótce potem spadkobierca księcia wojewody, pan podczaszyc, który trzymał dobra po nieboszczyku i z tego powodu miał liczne stosunki z księżną wojewodziną wdową, otrzymał niespodzianie zawiadomienie, że się ze wsi do miasta przeniosła na mieszkanie i osobiście się widzieć z nim pragnęła.
Odmalowaliśmy już pobieżnie pana podczaszyca, który był utworem epoki, jakich ona liczyła niemało. Najlepszy człowiek w świecie był też w świecie najlekkomyślniejszym człowiekiem, istotą sztuczną, stworzoną do zjadania sukcesyi i zlizywania z życia słodyczy tak, jak dzieci miód z chleba zlizują. Zjadł był w ten sposób bardzo wesoło kilka spadków po mieczu