Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zakwaterował gdzieś do kuchni, a że sobie pozwalał, upojono go dla świętego spokoju.




IX.

W gościnnej izbie dworu, zajętego przez jenerała, około której drzwi wszyscy na palcach przechodzili, na wysłanem paradnie łożu, w sukni czarnej, rozpuszczonej, siedziała z założonemi na kolana rękami... Hela.
Oprócz blizny krwawej na skroni, która może na zawsze pozostać miała, nadając twarzy najdziwniejszy charakter i kładnąc na nią wyraz męczeński, rysy te, piękne i młode, śmierć i zmartwychwstanie zupełnie były zmieniły. Dziewczę, niedawno pełne świeżości i wiosennego wdzięku, przekształciło się na dziewicę jakąś legendową, na widmo z mogiły powstałe.
Nie dość, że biała powłoka śmierci została na czole i licu, ale rysy same wychudłe, wyschłe, zesmutniałe, marmurowemi liniami się oblokły. Oko ciemne wpadło w głąb pod skroń i z pod niej ogniem dzikim niemal się żarzyło, wargi były zblakłe i jakby wyssane przez upiora...
Siedziała niema, jakby bezprzytomna i widocznie nic ją w świecie nie interesowało, żyła, bo jej narzucono ciężar ten życia, bez ochoty do niego, bez celu, bez nadziei.
Oko już nawet płakać nie mogło.
Szczęśliwy, kto jeszcze płacze! za łzami jest czucie i nadzieja, w wyschłej powiece siedzi rozpacz męczarni.
Cała ta postać majestatyczna, surowa, nie dziw, że jakąś trwogą przejmowała każdego, kto się do niej przybliżał: to lekceważenie życia nadawało jej królewski majestat...
Cisza, co ją otaczała, zdawała się ani dziwić ani nużyć, wśród niej mogła snuć myśli z siebie samej i wspomnień własnych.
Okna były zapuszczone, w pokoju ciemno; lampka przysłonięta paliła się w kominie, u drzwi znużona sługa siedziała w krześle oparta o mały stoliczek i... zdrzemnęła się mimowoli.