Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krycia, które tylko dla małych niedokładności i omyłek się przeciągało.
Wiadomo, jak w końcu XVIII-go wieku mania ta pracowania około kamienia filozoficznego i robienia złota wiele jeszcze głów zawracała.
Wojewoda należał do najmocniej przekonanych, że złoto kiedyś da się robić tak łatwo, jak masło ze śmietanki; szło tylko o tę śmietankę, która zawsze była w złym gatunku i dlatego nie udawało się złoto.




XXXIX.

W każdym człowieku obudza zajęcie przypadkowe do niego podobieństwo twarzy, które jest jakby węzłem, co łączy dwie jednostki; mimowolnie czuje się pociągnionym ku temu Sozij, przypuszczając w nim charakteru i losów podobieństwo. Nie można się też dziwić, że księżna wojewodzina, dowiedziawszy się od Bacciarellego o Heli, mocno się jakoś nią zajęła, zapragnęła ją widzieć i przekonać się, czy ten młodociany jej wizerunek w istocie ją przypominał. Ale surowość i dziwactwo wojewody czyniły to prawie niepodobnem; nie wolno jej było łamać ceremoniału domowego, wyjść nawet pieszo i bez dworu do kościoła... Przestrzegano tak ściśle poszanowania należnego pani, iż msza przychodziła do niej, gdy ona do mszy pójść nie mogła, a jeśli chciała co kupić, kupców przywożono do domu, aby się księżna jejmość, jak pospolite niewiasty, do sklepów nie trudziła.
Ale w takiej niewoli, jaką znosiła księżna pod pozorem poszanowania, zawsze znaleźć się muszą środki dla uniknienia zbytecznego jej rygoru. Księżna była dobra i służbę miała oddaną sobie, ludzi wiernych a wylanych na usługi — z ich pomocą znajdowała środki swobodniejszego wymknięcia się czasem z domu, aby odetchnąć powietrzem i ruszyć bez asystencyi. Tak przynajmniej mówiono w mieście po cichu, wcale się nie dziwując księżnie.
Nazajutrz zaraz po rozmowie z Bacciarellim obmyśliła księżna, jakby w godzinie porannej mogła Helenę