sprowadzić pod jakim pozorem i ciekawości swej dogodzić. Właśnie wśród narady o to poufnej z wierną od dzieciństwa towarzyszką, panną Babską, (którą jeszcze z Litwy z sobą przywiozła i nigdy jej nie opuszczała, mimo że mąż często okazywał, że jej nie lubi) zapukano do drzwi, kamerdyner wszedł, zapytując, czy jaśnie oświecona księżna pani jegomości ks. wojewodę przyjąć raczy.
Naturalnie nigdy się inaczej nie odpowiadało, tylko:
— Prosić księcia jegomości — a sama księżna jejmość wychodziła do pierwszego pokoju, na spotkanie. Była to forma ceremoniałem dworu przepisana. Księżna więc natychmiast, porzuciwszy robotę, odprawiwszy Babską, wyszła, ale spotkała w progu księcia we fraku, orderach, z kapeluszem pod pachą, idącego dość śpiesznie ku niej. Wedle formy przepisanej, książę pocałował ją w rękę, dowiedział się o zdrowie, a opatrzywszy zwolna drzwi wszystkie (co niezawsze, ale często się trafiało), usiadł i rozpoczął po cichu:
— Proszę też waszej książęcej mości, że w tej Warszawie próżniacy sobie jakąś zawsze zabawkę wymyślić muszą, choćby kosztem drugich...
Księżna spojrzała.
— Cóż to jest, mości książę?
— Ten nieznośny Bacciarelli — mówił dalej wojewoda — roznosi po mieście, iż gdzieś tam spotkał dziewczynę nadzwyczajnej urody, która tak do w. ks. mości ma być podobna... że... gotowi ci niepoczciwi Bóg wie jakie dla nas krzywdzące z tego wnioski wyciągać.
Książę spojrzał na żonę. Zdawało mu się, że pobladła nieco — jednakże uśmiechnęła się i ruszyła ramionami.
— Mój mości książę — rzekła — cóż mi to uwłacza, co mi to szkodzi i co to nas ma obchodzić?... Nie trafiająż się podobne wypadki na świecie?
— Tak, to pewna, ale między ludźmi złośliwymi, zazdrosnymi, podejrzliwymi, jak ci nasi... to daje powód do śmiechów, szyderstw i wniosków niegodziwych.
— Jakich? — spytała księżna spokojnie — mów książę otwarcie.
— Mościa księżno — rzekł wojewoda — żyjemy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/112
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.