Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowski iż z Hetmanem o mnie mówił, bliższym mnie uczyniwszy siebie pokrewieństwem niż w istocie byłem, i że — choć Sobieski utyskiwał że miał próżniaków nad miarę przy sobie przecież, na opinje i prośby, przyrzekł mnie przywiązać do swej osoby...
Radość ztąd u nas była wielka, i pani matka natychmiast zajęła się wyprawą. Chociaż mi wielce o to chodziło abym się między obcemi wydał przystojnie i śmiechu z siebie nie uczynił — znając matkę naszą tak byłem pewnym iż wszystko rozporządzi najlepiej, żem się ani chciał mięszać do tego.
Nigdy bym też sam tak się obficie nie zaopatrzył we wszystko, jak ona mnie w tą podróż. Nie było zapomnianego nic ani najmniejszej rzeczy — nie wiedziałem jak dziękować.
Konie najlepsze, wóz węgierski, siodła dwa, kulbakę, wyrostka też we wszystko zaopatrzonego z łaski jej dostałem, żem aż nadto pańsko wyglądał. Sukni podostatkiem, kożuchów dwa pokrytych, wojłoków, kobierców, nawet cokolwiek sreberka i namiocik obozowy na wozie się mieściły. Grosza też nie chciała abym rychło z rąk cudzych patrzał, więc i kilkaset złotych w talarach bitych do puzderka włożyła.
Pierwszy też raz sygnet herbowy po ojcu na palec włożyłem, przy którym nauka była jak ten klejnot szanować należało. Uzbrojenia, choć wojskowo służyć nie miałem, musiałem wziąć dosyć dla parady, a szabel dla bezpieczeństwa.
Bogu tylko wiadomo jak mi się tęskno zrobiło gdy z domu wyruszać przyszło, choć wprzódy tak się w świat chciało!! Obchodziłem żegnając wszystkie