Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem choć zwlec burzę chciał, któréj uniknąć nie było można.
Stary Markiz d’Arquien, ojciec królowéj sam chodząc około otrzymania przywileju na księztwo i parostwo — dowiedział się zaraz że król, zamiast pisać za nim, wstawiał się za jakimś chudopachołkiem... i nie wiadomo za co i dla czego!
— Narobiło to wrzawy w Paryżu, a ztąd przyszła ona do nas.
Naturalna rzecz, królowa się dowiedziała pierwsza i wpadła jak burza na męża.. Jednemu Bogu wiadomo jak się to między niemi skończyło, ale jejmość po kobiecemu rozpatrując się w całéj intrydze, dojrzała w niéj jakiegoś oszustwa i fałszu.
Poszły rozkazy do Francij dochodzenia czy istotnie królowa list pisała za swym Sekretarzem... i — okazało się że o niczem nie wiedziała, że pismo było po prostu sfałszowane...
Ukarano fałszerza pono wygnaniem i więzieniem wraz z matką, ale co król wycierpiał — to przy nim zostało. Żona mu za ową niewierność imaginacyjną dobrze odpokutować kazała. A że Ludwik XIV od dodania księztwa P. d’Arquien się grzecznie wymówił, chcąc go orderem kontentować, gniew powstał wielki tak że niemal z dnia na dzień z paryzantki Francji, królowa się stała austryjackiego aljansu i austryjackich tu przyjaciół opiekunką. W takich to my żyliśmy nieustannych przemianach, zachodach i troskach. Bo z Francją jawnie zrywać nie chciano — oszczędzano ją i królowa zemstę knując, zawsze się niby z weneracją odzywała o Ludwiku XIV, tak jak on z uwielbieniem dla Sobieskiego.