Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/504

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chcesz waszmość szczerej rady, — rzekł — jabym nie życzył tego szczęścia próbować... Kniaź jesteś człek poważny i nawykły do spraw jasnych, a z sercem kobiety zawsze ciemno...
Kozika wstał.
— Każę, — rzekł — ażeby konie były gotowe; ucieszyłem się widokiem pięknej pani, tego mi dosyć, ale ona dla mnie zanadto wytworna i dworna. Coś mi się widzi, żebyśmy z sobą do ładu nie doszli.
I nic nie mówiąc łowczemu, który go przywiózł, kniaź niedługo czekając, przygotował się do podróży. A że go pani pisarzowa widziała na uboczu pod lipami rozmawiającego z Pełką, odjazd ten jemu przypisała... Zarumieniła się mocno z gniewu, nie rzekła jednak nic aż do wieczora.
Gdy się goście porozchodzili, posłała po Pełkę, aby do sali przyszedł. Stawił się posłuszny na rozkazy. Pisarzowa przystąpiła doń rozjątrzona widocznie.
— Waszmość mnie chcesz doprowadzić do gniewu? — zawołała.
— Ja? czem? — zapytał Medard.
— Sądzisz, żem nie widziała, gdyś się naradzał z kniaziem, który wkrótce potem wyjechał? Rozumiesz, że ja się nie domyślam, iż waszmość ich chcesz po jednemu tak poodprawiać przez tę głupią zazdrość, która nad wami górę wzięła... Chcesz mi więc zabronić ludzi widzieć, śmiać się, rozweselić i zmusić, bym z wami na cztery oczy rekolekcje odsiadywała?
— Z kniaziem rozmawiałem, to prawda — rzekł Pełka spokojnie, — alem go nie odprawiał...
— Chcesz panować nade mną i rozkazywać tutaj, ale ja nad sobą nie dam przewodzić nikomu!
Pełka, ręce załamawszy, stał osłupiały.
— Zlitujże się nade mną! — zawołał, wybuchając — ja nic nie czynię, ja cierpię tylko — co chcesz ze mną zrobić? zamęczyć mnie, zabić?