Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/473

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dość uczynić jej rozkazom — już oddawna pani Cyrulskiej nie było.
I córka i wszyscy w domu przekonani byli najmocniej, że wyruszyła rozgniewana do Horbowa, to też się o to jak najmniej troszczono. Stało się wszakże, czego nikt przewidzieć nie mógł. Stara jechała, śpiesząc, by córkę do Rożańskich wyprzedzić. Żaba wszystko wyśpiewał, co do pokierowania się w drodze potrzebne było... Sypiąc pieniędzmi i umiejąc ludźmi się posługiwać, matka, nim wyjechała, urządziła tak wszystko, ażeby córka nietylko jej wyprzedzić, lecz nawet dopędzić nie mogła. Przeczuła bowiem dobrze, iż córka dla przeszkodzenia nienawistnemu małżeństwu poleci do Pełki, choćby go od ołtarza odciągnąć miała... Była tego pewną... nie mogła się omylić i nie myliła się też wcale.
Pisarzowa w istocie powzięła zuchwałą myśl stawić się osobiście tam, gdzie przez posła nic się jej uczynić nie udało.
Rożański triumfował już, oczekując tylko na indult i papiery, aby państwa młodych do ołtarza poprowadzić.
Z dnia na dzień opóźniali się posłańcy, wyprawiono za pierwszymi drugich... bo i Wacek czuł, że „periculum in mora“.
Woził codzień Pełkę do narzeczonej i miał tę pociechę, iż przy niej widział go odrodzonym, wesołym, szczęśliwym, zapominającym o starych szałach i o niezdrowych amorach (było to znane nam już wyrażenie Rożańskiego). Lecz cóż? zaledwie od Kmiciców wyjechali, a Medard sam pozostał z myślami, wpadał w melancholję i chodził jak z krzyża zdjęty. Wacek, szpiegując go, słyszał pociemku nocą do ranka niemal przechadzającego się po izbie i wzdychającego, aż litość brała.
Indulty jak nie przybywały, tak nie przybywały, a Rożański głowę tracił... Był już nawet w pertraktacjach z plebanem o to, aby się bez