Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dłoń sięgnie na dno rzeki krwi aby z niéj dobyć co się tam tai?
— Tak, wola Jego się stanie, ten który jest uczyni co rzekł przed wieki, my ślepi... milczmy, ale pełnijmy obowiązek.
Wielu z naszych powie, ratujmy siebie — tak jest, ratujmy siebie, ale ratujmy siebie dla tego abyśmy ich ratować mogli. Wielu z naszych powie, — oto godzina zemsty wybiła, pójdziemy i pomścimy się wiekowych upokorzeń i nędzy — ale nie! Bóg nas już pomścił — my braci winniśmy w nich widzieć, acz poganami są. Mieszkaliśmy z nimi długie wieki i przywiązało się serce nasze do dzieci ich, i zapominamy urazy a pamiętamy żeśmy przybysze znaleźli przytułek i rozmnożyli się jako piasek w morzu na ziemi ich i jedli chleb ich potem pokropiony... i grzebaliśmy kości ojców na ziemi téj.
Po com przyszedł zgadniecie, dodał, boję się abyśmy pojednani z nimi nie poszli przeciwko nim; wstydby mi było za dzieci Izraela... Ty masz serce zdrowe — mów.
— Mówić! odparł Jakób smutno — a! dobrze, ale któż mnie posłucha!
— Jakto? zapytał stary.