Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Odjąłeś pomoc mieczowi jego, a nie ratowałeś go na wojnie.
„Ukróciłeś dni czasu jego, oblałeś go wstydem.
„Dokądże panie odwracasz się do końca?“
Zamilkł.
— Boleję nad nimi, dodał po przestanku — jakbym bolał nad Izraelem, bo to naród płochy, dziwny, lekki a serdeczny; nieszczęścia nawet nie zahartowały go, ale mu nie odjęły wielkiéj wiary i szlachetności. — Gdy inne narody rachują, on płacze, gdy inne chytrością się zbawiają, on szczerotą ginie i miły jest jak dziecko swawolne; a ginącego łzami opłakiwać potrzeba... albowiem zginie! — rzekł stukając laską o ziemię — zguba jego uchwalona jest, podzieli losy nasze... choć na lepsze może zasłużył!
Smutno mi — dodał powoli — widzę, patrzę, a stare oczy moje co już na ziemi postrzegają tylko mroki gęste, w przyszłość patrzą jasno, daleko... Biada im! biada!!
Jakób westchnął smutnie.
— Czyż nie ma siły coby ich powściągnęła?
— Któż powstrzymać potrafi, gdy Boża moc popycha? kto zna losy jego i czytał w wyrokach Opatrzności? — mówił Jakób uniesiony — czyja