Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale dziś, dodała podając mu rękę, dziś dla mnie dzień wesela, dzień odrodzenia, znowum spokojna... jest jeden człowiek na swiecie który mi ludzi kochać i szanować każe, a wierzyć w dobro i cnotę.
Mówili tak z sobą długo. Słudzy w godzinie zwyczajnéj podali herbatę, przyszła do niéj zakatarzona zawsze Angielka tylko, pana Henryka nie było; mogli po cichu gwarzyć i o świecie zapomnieć. Tilda otworzyła zapylony fortepian i Chopinowskim polonezem (A-dur) skończyła się ta uroczystość serdeczna, pamiętny dzień zgody i pokoju.
Odchodząc późno, spojrzał Jakób na okna tego domu więzienne i z duszy, nie wiedzieć dla czego, wybiegło mu pożegnanie, jakby ich więcéj widzieć nie miał.