Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Panie jéj słuchać nie powinnyście! odpowiedział grzecznie Baworow.
— Tak! rzekł głośno Pikuliński który się rozsmakowywał w przybyszu i czuł że głośno mu potakując nie skompromituje się.
Sofronow był zafrasowany, skłopotany widocznie, Muza odpowiedziała.
— Ale Hrabia chyba nie wiesz, że my teraz się do wszystkiego mięszamy, przywykłyśmy słuchać wszystkiego i wpływać na wszystko.
— To nieszczęście! to nieszczęście! odparł Baworow, na cóż wam pięknemi białemi rączkami grzebać w tych życia śmieciskach? po co uperfumowane wchodzicie do tych zadusznych kuchni w których się smażą niewonne lekarstwa na choroby ludzi?
— Tak! rzekł radzca, tak!
— Z tego co Hrabia mówisz płynie, odparł Jakób, że — w rządzeniu krajem i światem, nie ma moralności.
— Dawno to powiedziano... moralność jest zupą rumfordską, bonne pour le peuple, w polityce nie ma moralności.
— A! a! zawołał Jakób, jak skoro tak nie mamy już co dłużéj rozprawiać. Ja wierzę w mo-