Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ralność zawsze i wszędzie, a ilekroć widzę zadany jéj gwałt spodziewam się wymiaru kary Bożéj.
— Kary? Bożéj?? urągliwie uśmiechając się podchwycił Baworow. Jakto? Pan Bóg u was jeszcze....
I nagle spytał:
— Pan jesteś katolik?
— Nie, panie, ja jestem... żyd, odparł Jakób kłaniając się.
Baworow który takiego żyda jeszcze jak żyw nie widział, spojrzał zdumiony i z trochą źle ukrytego wstrętu zapytał.
— Zapewne z Niemiec?
— Nie — Polak jestem....
— Polska ma takich jak pan Izraelitów?
— Nie rozumiem pytania? rzekł Jakób spokojnie.
— Nic w nim nie ma uwłaczającego panu... chciałem powiedzieć, równie wykształconych i światłych, grzecznie dodał Hrabia.
— A! panie, kłaniając się odparł Jakób, ma daleko wyżéj wykształconych nademnie.
— Cieszyłbym się bardzo z tego, mówił daléj Baworow, panowie przynajmniéj powinniście wpłynąć na kraj, aby się raz wyrzekł swego niedorze-