Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zbiorem wszystkich uczuć szlachetnych, rozgrzewa téż serce moje.
— Dla czégoż nie wszystkich twych braci zarówno! westchnął Iwaś.
— Ciężkie to do rozwiązania pytanie, odparł Jakób, ale najprędzéj na nie odpowie przeszłość.
Niceśmy nie mieli, nic téż kochać nie mogliśmy: lepsze serca z potrzeby uczucia kochały boleść swoją, gorsze zrażały się od całego świata.
Przypomnij czém był żyd w średnich wiekach, prawie aż do naszych czasów, czém on jeszcze nawet do téj chwili! Znaczono nas na odzieży jak zapowietrzonych, odbierano nam prawa najdroższe człowiekowi, byliśmy banitami wśród kraju, każdy się znęcać mógł nad nami bezkarnie, naostatek obrzucano nas potwarzami najdzikszemi, nie było zgrozy, któréjbyśmy się nie dopuszczali. Pod takim uciskiem mogłaż się wyrobić miłość dla kraju i jego instytucyi? dla ludzkości w ogóle, z któréj nas wyłączano?
— Jakkolwiek, rzekł Iwaś wcale nie jestem chwalcą przeszłości i daleko skłonniejszym do potępiania jéj niż do uniewinniania, spytam cię się wszakże — gdzie było inaczéj? w jakim kraju było lepiéj? Na dowód że w Polsce nie musiało być go-