Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiego potajemnego korzystania z nieobecności męża — uwłaczającego im obojgu.
— Co się stało, rzekł w duchu pojąc się goryczą — stało się dobrze, opatrznie, choć boleśnie; nie powinienem zatruwać jéj spokoju, starać się zbliżyć do niéj, rozdzierać serce jéj i sobie. Rozdzielił nas los, mnie wołają obowiązki wielkie, ją boleść która jéj cześć przynosi; nie mamy prawa kraść chwil tego raju który nie do nas należy. Dola pędzi daléj a daléj żelazną rózgą... idźmy!
Późno w noc powrócił do mieszkania wspólnego Iwaś dobrze podpojony i rozmarzony przez niegodziwą Gigante, która ścierpieć nie mogąc że się jéj wydał obojętnym, oczyma go na węgiel paliła, śmiejąc się, wdzięcząc, zarzucając niedorzecznemi pytaniami. Signore Enrico, który na tę flibustierską wyprawę przybrał imie don Fernanda i mienił się być hiszpanem, był uszczęśliwiony swą zdobyczą, jéj wesołością i głupotą... Wieczór spędzili nader huczno, ochoczo i trzpiocząc się po młodemu.
Zmięszał się Iwaś wszedłszy ze śpiewką na ustach któréj go nauczyła Signora Gigante, zastając Jakóba nad biblią... Była to zwykła pociecha biednego człowieka, który w strapieniu uciekał się do ulubionych swoich ksiąg, proroków, psalmów i Hioba.