Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z innemi mięszać się nie był powinien. Wszystko to szanuję, choćbym nie rozumiał, a szkolne Amen, znajduję obowiązkowem, boć kto odpowiadać nie chciał, wyłączał się z narodu, z ogółu, lekceważył prawo...
Opiekun mój stał, chwilę słuchał, zdziwił się nieco moim zapałem, potém dodał ruszając ramionami.
— Trzeba się pozbyć przesądów...
— Nie przeczę, rzekłem, ale od przesądów oddzielić należy tradycye poszanowania godne i — wiarę...
— Ale co tam ta wiara!
Ruszył śmiejąc się ramionami...
— Rzecz któréj się nie określa... odparłem, kto nie czuje jéj potrzeby, nie zrozumie nigdy definicyi.
— Znać na tobie pierwszych twych nauczycieli i młodość przy fanatyku belferze spędzoną — odezwał się, umysł jeszcze nie wytrzeźwiony.
— Nie pragnę się wcale otrząsnąć z tego co mnie czyni wybranego narodu członkiem, odpowiedziałem, zostawcie mnie z tém...
— Dajmy temu pokój, przerwał opiekun, samo to przejdzie powoli; życzę tylko i proszę nie odzy-