Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nawet pod sekretem kiedy mieliście robić rewolucyą... ażeby nie wziąć go zdradą!! Dawaliście mu dobrodusznie oręż na siebie... to téż ginęliście i zginiecie!! Zasłużyliście na to, dodał gwałtownie.
— Nie, zawołał Jakób — zginie może jedno pokolenie, ale nie Polska i jéj idea... Polska się zahartuje waszym uciskiem, nauczy się być wytrwałą i mądrzejszą pod pletnią kozacką, pod szubienicami, na mogiłach... Zteroryzują tchórzów, ale ich dzieci...
Gromow rozśmiał się ironicznie.
— Wiesz co powiedział raz w Kijowie wasz Rzewuski jednemu znajomemu mi generałowi naszemu??
— Nie słyszałem!
— Mam doskonały sposób poznać kiedy Moskal poczciwy a Polak rozumny, zawołał Hrabia. — Jakiż? proszę nas nauczyć! spytał generał. — Niezawodny... oto spojrzeć na ręce, jeśli mu włosy na dłoni rosną.
— Tak, rzekł Gromow, wyście nie bardzo rozumni, a my Moskale niezbyt uczciwi, to prawda, ale wina nie nasza, od Iwana Groźnego pod różnemi pozorami uczono pokolenia całe kłamać, zabijać i kraść pro publico bono; trudno się było