Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czego nie z rąk, nie z nóg, nie z oczów, nie z ust utworzoną była Ewa.
— Daj pokój temu, przerwał Henryk pocichu, słyszę dobijanie się jakieś do drzwi, ktoś się domaga wnijścia, rzućmy te Talmudy.
— Toż pewnie nie obcy, co to nam szkodzi? spytał Jakób.
— Ale po co ma nas zastać zatopionych w téj żydowszczyznie!! dodał Henryk.
Jakób smutnie spuścił głowę.
— Zawsze się więc przeszłości naszéj wstydzić będziemy? szepnął, czyż jéj przez to nie potępiamy.
Domawiał tych wyrazów gdy Kruder blady i widocznie poruszony wpadł do salonu... po twarzy jego poznać można było że się jemu lub komuś blizko go obchodzącemu coś przytrafić musiało... cały był drżący, ale spojrzawszy na kobiece towarzystwo zamilkł.
— A! przepraszam że przerywam! rzekł cicho.
— Co ci jest? co się stało? spytał go Bartold na ucho.
— W téj chwili, rzekł ponuro, głęboko wzruszony Kruder, gdy wy tu spokojnie siedzicie za stołem, na Starem mieście....