Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sposób jak mama z rana mówiła — dodała chłodno — ale w oczach ludzi, afiszując się.
— Toby go może związało....
— Ale nie... nie.... Zresztą, moja mamo, to tak jak hrabia Alfred powiada o polowaniu; nigdy z góry planów osnuwać nie potrzeba, wśród saméj walki plan się rozwinie... zobaczemy.... Powiem téż mamci, dla rozrywki co innego.... Henryk jest we mnie zakochany... szaleje....
— Jaki Henryk?
— Przecież... sąsiad nasz... Segel....
— On! Cóż to znowu! śmiałby!
— Mówię mamie! postrzegam to oddawna... jest aż śmieszny... bo co on sobie myśli? Teraz odprowadzając mnie do furtki tak ściskał rękę moją, tak się patrzał... tak wzdychał....
— Do czegoż się to zdało! żonaty!
— Tak! żonaty... ale Tilda... Tilda bardzo kaszle.... Mówią że z piersiami jéj źle, wcale źle.... Nie ma jeszcze lat 25... w tym wieku, suchoty.... Broń Boże nieszczęścia....
— W istocie, cichuteńko szepnęła matka, ty jesteś genialna i przewidująca!!... Jeśli go można trzymać w odwodzie... zapewne.... Wolałabym wszakże Jakóba.... Tacy ludzie jak Henryk nie