Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ma mama mówi, są nudne. Odegrałam mu Schumanna fantazyą prześlicznie, byłam natchnioną, starałam się być ponętną i obojętną razem, zaczepiałam wzrokiem badawczym, ni nadto chłodno, ni nazbyt gorąco, z wyrachowaniem największém starałam się go osnuć... usidlić....
— Ale jakże ci się zdaje, będzie to skuteczném?
— Wie mama co, otóż mi się zdaje że z tego nic nie będzie.... Tam u niego w sercu już coś jest... ja to czuję....
— Ależ... ty mała moja czarodziejko, czyżbyś nie potrafiła wyrugować z tego serca... to co je zajęło...?
— Sprobujemy, mówiła Muza rzucając kapelusik na kanapę i przypatrując się sobie w zwierciedle.... Tego człowieka żadnym wdziękiem nikt nie weźmie, tylko sercem... a serce odegrywać!... o! to najtrudniéj....
Westchnęła powtarzając.
— Sprobujemy!
— To tylko źle, łamiąc ręce dodała matka, że ty, ty od razu zdajesz się wątpić.
— O! jeśli zechcę, potrafię go pochwycić... ale będę się musiała skompromitować. Nie w ten