Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wrażenie sztuczniejszéj istoty, a kobieta, dodał, jako ideał musi być samą prawdą i szczerością.
Symon przyklasnął.
— To ślicznieś rzekł, ale mało ci się kobiet podoba.
Tilda zamyśliła się.
Gdy w salonie tak rozmawiają, mąż jśj, pan Henryk jako gospodarz kilka kroków daléj jeszcze odprowadził Muzę; z oczów jego rozpłomienionych znać było że mu się ta perła lepiéj jeszcze podobyła niż Signora Gigante. Ale Muza potrzebowała gwałtownie iść za mąż i choć jéj się téż pan Henryk bardzo podobał, choć sympatyzowały z sobą dwa duchy, dwie dusze dla siebie stworzone, nie mogła się kompromitować z człowiekiem żonatym. Henryk pożegnał ją u furtki takiém wejrzeniem znaczącém, że prawie jéj ono za obojętność Jakóba zapłaciło.
Matka oczekiwała na nią w progu, ale po twarzyczce zamyślonéj, poważnéj, odgadła niepowodzenie.
— No cóż? spytała, zastałaś go?
— Zastałam.
— I jakże?
— Ale, moja mamo, preludja zawsze, jak sa-