Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

giów. Moralność wielce uproszczona ograniczała się kilku jasnemi ale gruntownemi przepisami... Z tém nieładnie, to śmieszne... tamto szkodliwe... tego mówić nie potrzeba lub nie wypada. Z postępem czasu wtajemniczyła ją matka w wielką sztukę udawania, zręcznego kłamstwa bez zarumienienia i perfumowanego śmiałego fałszu... Uczennica była nader pojętną... natura pod tym względem uposażyła ją instynktem cudownym... dość było lekkich wskazówek... Jak tylko nauczyła się czytać Muza, czytała co chciała — matka postrzegała tylko jednego... aby książka była po francuzku i dobrym stylem...
Przy obfitych darach Bożych, można miarkować jak się wykształciło śliczne dziewczę. Że ją od lat sześciu zaczęto na virtuozkę hodować, mając dwanaście popisywała się publicznie, w ośmnastym zyskała sławę niezrównanéj pianistki, drugiéj Clary Wieck... późniéj już nikt nie wątpił że Chopin nie miał ukochańszéj nad nią uczennicy, że Liszt gdyby nie księżna i księżowstwo... byłby może się z nią ożenił (dawano do zrozumienia pod osłoną)...
Muza występowała zawsze wytwornie i oryginalnie ubrana dla ściągnięcia oczów — na to matka nie żałowała. Nie wierzyła ona w teorye fatalisty-