Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Kochanie, rzekł Symon wzdychając, gdybyś ty wiedział jak kiełbasa jest smaczną! Wiesz że hrabia wołyński Gr....i, który z naszych pochodził, ile razy się jéj objadł, zawsze się tłumaczył tem, iż za wszystkie pokolenia antenatów izraelskich, które jéj nie kosztowały, odjadać musiał.
— Otóż rozmowa, dzięki wam i kiełbasie, odezwał się Henryk, poszła na lepszą jakoś drogę.
— Pozwólcie mi tylko powozić, podchwycił Symon, a zobaczycie jak z nudnego prostego gościńca powagi natychmiast zboczę.
Mann, któremu się już niezmiernie uprzykrzyły uwagi Jakóba, a może i dowcipy Symona, przerwał.
— Uważaliście tego... wróbla... jaki sobie sprawił powóz i konie?
— Naturalnie, wyrwał się niezmordowany Symon, myśląc zbankrutować trzeba mieć wcześnie czém uciekać.
— Jak stoi z giełdą?
— To co zawsze....
— Byłeś u hrabiego?
— Byłem....
— Przyjął cię?
— Spodziewam się!
— Cóż mówi?