Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pienia tegoż samego nie szukały lekarstwa? — pracy, czynu!
— O mój Jakóbie drogi, rzekła, dla kobiety co nie ma dziecięcia, jakże ograniczoną jest sfera pracy i czynów!! Juściż nie sądzisz żeby mnie poduszka kanwowa lub wyszywanie na siatce nasycić i uspokoić mogło? Duszy czegoś więcéj potrzeba...
— Książka, muzyka, sztuka, poezya, rzekł Jakób żywo — oto są źródła najczystszych roskoszy na ziemi. Wierz mi pani, to jeden zdrój niezmącony, to jedno użycie po którém na dnie duszy nie zostają męty, przesyt, żale i zgryzoty. Kto nie może sam tworzyć, może sobie przyswajać twory umysłów nieśmiertelnych. A! jest to wielką roskoszą... jest to najsilniejszém zajęciem odrywającém od świata. Starożytność zostawiła nam przykład takiéj namiętności nauki w Archimedesie, którego żołdak zabił zgiętego nad rachunkiem... Nie wiedział on nawet że gród jego ojczysty zdobyto...
— Ślicznie to mówisz i wiele jest w tém prawdy, rzekła wzdychając Tilda, ale i do tego potrzeba inicyacyi, wdrożenia, nałogu.
— Nałóg się tworzy!
— Ja już, dzięki Bogu, mam jeden — zawołała śmiejąc się Tilda — jest nim muzyka... Bar-