Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wybuchowi nie stawiając tamy, aby się nim ocalić od katastrofy przewidywanéj u siebie, łudziło lekkomyślniejszych; uważano za bezsilność, co było tylko chytrą rachubą, nikt tak obliczonych nie przypuszczał następstw. Nieprzyjaciel udawał śpiącego, wzięto go za osłabłego... u steru stojący ludzie rachowali na wszystko, na namiętności, na słabości, na podłości ludzkie, na uniesienia i cnoty.
Jeszcze nie zaczęto zohydzać Polski aby od niéj Moskalów ślepych odstręczyć i ideom ich nie dać się szerzyć — czekano, milczano, sposobiono się. Tymczasem wzburzenie rosło w miarę jak go nie hamowano a może podburzano tajemnie; rosło z tém przekonanie, że Polska ma siłę do przeciwstawienia osłabłéj Moskwie, przyczajonemu jéj barbarzyństwu.
Moskwa lenieje, mówiono, zmienia skórę, nie ma siły.
Pozornie dla utrzymania w tym błędzie, czyniono niby jakieś ustępstwa, wiodące do katastrofy żądanéj i przewidywanéj, któraby dozwoliła odwrócić na kraj skazany wszystkie okropności których się u siebie lękano w domu. Przyznać potrzeba, że metoda była niezmiernie zręczną i przebiegłą.