Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziecie tam prawdy, które nie przestały być prawdami i będą niemi do końca świata. — Ludzie się psują, wiara wygasa, ale Bóg wejrzy i zmieni to... Myśmy powinni być wierni staremu prawu a nie nowemu zepsuciu. Żal mi was szczerze, jeśliście nic więcéj nad to nie wynieśli z europejskiego wychowania... Szczerze was mi żal.
To mówiąc wstał, a stary Dawid widząc go tak niezmięszanym, pewnym siebie, syna zaś jakoś przykro się uśmiechającego i nieumiejącego się odezwać — bo nie wiedział co odpowiedzieć — zmięszał się sam i pogniewał na Jakóba... Burzył mu on jego bożyszcze...
Pomimo to spokój z jakim przybyły przemawiał, urok prawdy i wiary który wiał od niego, dziwne na nim uczyniły wrażenie — zląkł się i zachwiał; sam nie wiedział co począć, tak jak przed chwilą z ową zgasłą święcą szabbasową.
— Panie Jakóbie, odezwał się pierwszy Dawid młody, równie pewien siebie znowu, odzyskawszy nieco przytomności po strzale który go nie zabił — ale stając się zręczniejszym w miarę jak poznawał lepiéj przeciwnika... Nie gniewajcie się, proszę, każdy ma swoje zdanie; pogadajmy jeszcze, może się co da zrobić, jeżeli można bez-