Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mywał, ale nie przyznając do zachowania prawa mawiał że głowa go boli, lub coś podobnego.
— Więc... więc ani tobie myśleć o téj Lij, dodał stary patrząc jeszcze z pewnym strachem na zapaloną świecę... Co ona może mieć? Ja tobie policzę na palcach... Starego Jankiela handel cały, żeby go już jak najwyżéj szacować i dom i fabrykę i sklepy, to, co to może być? nu... sto... sto dwadzieścia tysięcy rubli... A co to jest?? plunąć na to takiemu człowiekowi jak ty!
— No! a kiedy my mamy dosyć!
— Jakto może być dosyć? podchwycił stary zdziwiony bardzo. Co to jest dosyć? czy kiedy może być dosyć? Jakto ty taki rozumny człowiek możesz takiego głupstwa powiedzieć? kiedy pieniędzy ma być dosyć? Pieniądzem robi się wszystko, a bez niego największy rozum, głupi. Ja tobie już drugą żonę sam wyszukam.... Lija! to jest w sam raz żona dla Mortchela lub dla Judki? daj ty temu pokój!
— A gdybym ja ją bardzo kochał? spytał śmiejąc się młodszy.
— Co to jest? zawołał ojciec, jak to ty, tak rozumny człowiek, możesz być tak strasznie głupi? Bo to jest nierozum oddać kobiecie życie za jej