Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

aby była wychowana po niemiecku lub po francuzku, a nie po żydowsku...
Wstał nareście z krzesła stary i rzekł aforystycznie.
— Co to gadać! to jest żydówka! a my już powinni przestać być żydami, mamy już tego dość.
Dawid młodszy nie przecząc temu ziéwał... i wyciągał się.
Siadł i stary po chwili, zamyślił się.
— Ty wiesz, rzekł, do czego możesz dojść z twoją głową a z mojemi pieniędzmi? — Ty możesz być ministrem... at!! at! I machnął ręką a machnięciem tém zgasił świecę; z razu porwał się ją zapalić, ale sobie przypomniał szabbas i jakiś go strach zabobonny ogarnął... a tu znowu się wstydził przed synem pokazać swoją obawę... Sięgnąwszy już ręką, cofnął ją.
— I tak dosyć jasno! szepnął po cichu... Po ustach syna przebiegł niepostrzeżony prawie uśmieszek, wstał powoli z krzesła i zebrał się na cywilne męztwo zapalenia świecy, po czém usiadł skonfundowawszy tak ojca i palił cygaro spokojnie.
Dawid starszy choć bardzo lubił tytuń i téj nie miał pociechy, w szabbas się bowiem od niego wstrzy-