Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

prawdy. — Rady pani są w istocie najlepszemi, najsłuszniejszemi, ale ja... nie mogłem — było dla mnie niepodobieństwem do nich się zastosować... Podniósł na nią oczy z uśmiechem przejętym cierpieniem.
— Nie miałem do wyboru, kończył ironicznie — tak lub inaczéj postąpić, musiałem puścić się pieszo, jechać nie mając za co...
— Biedny chłopak! cicho szepnęła kobieta... to okropnie!
— Jestem — wygnaniec, mówił daléj podróżny z niejaką dumą podnosząc głos — jestem Polak... Wyszedłem z kraju zagrożony wyrokiem, który za małe przewinienie szkolne całą mi przyszłość odbierał... myślałem że znajdę przytułek i gościnność łatwą u litościwych ludzi... Szukałem ich we Francyi, w Anglii, w Niemczech, znalazłem tam co najwięcéj piękne słowa a brzydką obojętność; zwróciłem się więc ku gościnniejszym może Włochom... Niedawno jeszcze i one były w tmé samém położeniu, dzieci ich dzieliły losy nasze, błąkając się po niegościnnych progach obcych, szukając przytułku, współczucia, opieki... Ale...
Tu przerwał młody człowiek jakby się opamiętał nagle. Wyznanie jego niespodziewane, uczyniło