Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zaczęli się przybliżać do tego, przy którym usiadł zaproszony młody człowiek; nawet Włosi ciekawi przysuwali się nieco; rozmowa o podróżach, o wypadkach w drodze, poczęła się stawać ogólną — tocząc w większéj części po włosku; każdy do niéj słówko jakieś dorzucał.
Młody człowiek zwolna odzyskiwał siły, bladą twarz jego ożywił rumieniec, krew znowu poczynała krążyć w nim z potęgą młodości, podwojoną jakiemś ukrytem cierpieniem; — oczy kobiety z uczuciem politowania i prawie macierzyńską troskliwością zwrocone były na niego.
— To prawdziwie nie do darowania, odezwała się po chwili, że pan podlegając omdleniom, puścić się mogłeś w taką podróż sam jeden, pieszo — w takie upały, tak nieopatrznie. Jakkolwiek Włochy, wyjąwszy okolice Neapolu, straciły dawną sławę czy niesławę swoich rozbójników, którzy już tylko w powieściach żyją i bohatérzą... jeszczebyś pan, gdzieś w kątku, mógł być, jeźli nie zabitym, to przynajmniéj odartym...
Młody człowiek uśmiechnął się boleśnie, smutno — spuścił w dół oczy.
— Nie, rzekł powoli jakby sam do siebie — zrzucę pychę z serca, nie będę się wahał wyznać