Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

fałszywym, który był jakby snem i zdrętwieniem boleści. Nic oprócz głębokiego smutku nie widać było w tém obliczu młodziuchném a już uwiędłém. — Ubiór jéj skromny, niepokaźny, ciemny, odpowiadał dobrze charakterowi surowemu twarzy i postaci, nie był jednak pozbawionym smaku i uczucia piękna.
Towarzysz téj pani mimo pozoru gentlemana nadto jakoś wydawał się dumny, zbyt widocznie chciał odegrywać rolę wielkiego pana, ażeby nim być mógł w istocie. — Na czole jego wypisany był rozum chłodny i ambicya niezmierzona... daléj po za tém trudno było wynaleść w téj twarzy odbicia uczuć ludzkich, ale za to namiętności wypaliły się wyraźnie w oczach jego czarnych, na ustach ruchomych i rozkwitłych, a w ścięgnach oblicza widać było ślady gry ich gwałtownéj.
Rozum zimny z namiętnością zwierzęcą godziły się tu dziwnie, na starcie tego co zowiemy uczuciem, co inni wyrażają — sercem.
Pomimo bardzo ogładzonéj powierzchowności, człowiek ten chłodny, przyzwoity, na pozór delikatny, przejmował jakimś strachem, czuć było że w nim nie mogła mieszkać litość, że szyderstwo towarzyszyć musiało temu egoizmowi, który zbu-