Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

steś poruszony, ażeby sama muzyka miała być tego przyczyną...
Żyd spojrzał nań z roztargnieniem, nic nie odpowiedział i podziękował tylko za troskliwość przymuszonym uśmiechem.
— A! czekajmy chwilę! może jeszcze co zaśpiewa... zawołała Włoszka.
— Zawołajmy — brava i bis! rzekł śmiejąc się Duńczyk.
Jakób się oburzył, inni także; stali w milczeczeniu, ale czekając napróżno, patrząc daremnie na drzwi domu z którego piękny ten głos się dał słyszeć.
Po długiéj chwili otwarły się one i młoda kobieta bardzo skromnie ale smakownie ubrana, wyszła z nich z mężczyzną również młodym, dosyć przystojnym, w którego rysach pochodzenie wschodnie było widocznem.
Oboje ścigani wzrokiem ciekawych przeszli zwolna na Aqua Sola. Mężczyzna mógł mieć lat trzydzieści kilka, kobieta może dwadzieścia, wyglądała młodo ale słabowito. — Brunetka, blada z czarnych oczów dwojgiem pełnemi wyrazu, rysy miała poważnie piękne lecz dziwnie smutne jak anioła śmierci: tęsknica, znużenie jakieś oblewały twarz pokojem