Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i wielkiego co wstrząśnie światem do głębi. — Jakiż śpiew może tam dostać się do ucha w które bije działo wieków gromami przyszłości?
— No! to mieć będę może tę pociechę, zawołała Włoszka, że zanucę pieśń zwycięztwa.
— Albo hymn śmierci! dodał Jakób ponuro.
— Lub piosenkę intermezzo, która da wytchnąć i zapomnieć tragedyi życia... Przyznam się wam, rzekła Colomi, że mi ta Europa ostygła, zdrętwiała, martwa, wyżyta, zużyta, zeschła jak bukiet który ze śmieciska podnosi gałganiarka, znudziła się, sprzykrzyła... obrzydła... Tu już nie ma iskry życia...
— Nigdybym się był po pani tego komunału nie spodziewał, odparł Francuz. Europa póki była młodą szalała, przyszedł dla niéj wiek dojrzałości, to prawda, elle est un peu mûre, ale jeszcze wcale miła. Co pani chcesz? dziś dzieci się inaczéj rodzą, od razu stare, ale rozumne. Młodzieniec lat dziewiętnastu pogląda na świat z pogardą pijaka który puhar wychylił do dna. Życia nie ma późniéj, nie przeczę — ale za to: za to nam wszystko wolno! Nie ma baryer na gościńcu życia — szosowego nie płacimy, ruszaj gdzie oczy poniosą. Jużciż i to coś warto! Dawniéj tysiące przepisów, praw, prze-