Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! rzekła po cichu, nieśmiało, wyście opiekunem i dobrodziejem naszym, ale wy wiecie, tylu tam z naszych porzuciło wiarę i stali się tymi ludźmi którymi zarówno pogardzają żydzi i chrześcianie; niech on zostanie z ojcami swymi.
— A dla czego nie ma zostać? odparł bogacz, ale wolicież go z téj obawy dziecinnéj widzieć nieukiem, ubogim, w łachmanach i w téj nędzy w jakiéj wy żyjecie, czy takim jak ja?? Widzicie przecie że żydem dla tego jestem, że do szkoły chodzę, że zakon trzymam, choć może nie tak ślepo jak wy...
Cała ta rozmowa wbiła mi się dobrze w pamięć; stanowiła ona o losie mojego życia, stokroć ją powtarzaną słyszałem przez matkę.
Właśnie na te słowa nadszedł, dowiedziawszy się o przybyciu z Warszawy naszego krewniaka magnata, ten który był wyrocznią żydów w miasteczku, stary Abraham Machnowiecki.
Mamże ci ten typ skreślić jeszcze, czyś się już może znudził słuchając? spytał Jakób.
— A! nie! nie, odpowiedział Iwaś, mów ja zaciekawiony słucham, choćbyś mi dwa i trzy dni miał prawić.
— Zawahałem się, mówił daléj Jakób, bo fi-